Nie wiem, nie rozumiem, do końca nie pojmuje
Stram się nie myślec, bo lepiej się z tym czuje
Unikam tu wysiłku, bo po co go mieć
Spać, wstać, wypić, żreć
Jak rusza się noga, kto i to wie
Ważne by szła tam gdzie dupa chce
Jak ruszę w kierunku, na niebiosa zaklinam
Dojdę na miejsce i od początku zaczynam
I idę tak w kółko każdego dnia,
Wstaje, śniadanie, kawa i sram
Najgorsze że nie wiem czy to dobrze czy źle
Zabijam czas, czy to on zabija mnie
W pętli się poruszam, pętla się zaciska
Ciężko to zobaczyć obserwując wszystko z bliska
I dystans łapie każdego dnia
By szersza perspektywa uderzyła w twarz